sobota, 28 czerwca 2014

One Miracle- Rozdział VIII?

Miało być wcześniej, a wyszło w sobotę... Muszę oduczyć się zwlekania na ostatnią chwilę... W każdym bądź razie, zapowiadam kolejny bonus,  termin przewidywany to poniedziałek, wreszcie pojawią się jakiekolwiek sceny które można nazwać yaoi, w końcu w podtytule bloga jest 'Homestuck opowiadania yaoi'... Już jutro rodział IX! A teraz zapraszam do czytania tego czegoś poniżej!

Rozdział VIII[?]


Kolacja, jak to się później wszyscy dowiedzieli, miała się odbyć w formie ogniska. Wszyscy usiedli wokół źródła ciepła jakim był ogień. Nikt nie opiekał kiełbasek ani czegokolwiek innego, bo wszystko mieli i tak dostać z grila. Ktoś wziął ze sobą gitarę, zaczął grać prostą piosenkę, a już po chwili część osób śpiewała. Nie minęło zbyt dużo czasu, a owy 'śpiew' przerodził się w darcie się.
- Tav, weź się rusz i przynieś mi coś do żarcia.- powiedział Gamzee na krótką chwilę przerywając wycie w rytm piosenki.
- Czemu ja? Sam równie dobrze mógłbyś się ruszyć. Uwierz mi, nic poważnego by się nie stało.- prychnął byk.
- Księżniczka rozkazuje, a ty marny sługusie masz wykonywać rozkazy. Poza tym w ogóle nie słyszę byś robił cokolwiek bardziej istotnego.
- Nigdzie nie idę.- wywarczał trol z irokezem.
- Ej, Tav co cię ugryzło?- spytał zdziwiony zachowaniem przyjaciela jeggalo.
- Nie lubię hałasu, to tyle.
- Aha. No to możemy iść.
- Nie, lepiej nie.
- Gdzie chcecie iść?- zapytała siedząca obok Gamzee'go Nepeta, śmiesznie przy tym przekrzywiając głowę.
- No, spowrotem do budynku.- odparł koziorożec.
- A nie chcielibyście może zagrać w jakąś grę?
-  Ok. Tylko musisz znaleźć więcej ludzi.
- To już nie problem.- powiedziała i zniknęła na chwilę. Minęło zaledwie pięć minut a wróciła ciągnąc za sobą Hybris, Hypnosa, Equiusa, Kanayę i Aradię nie do końca wiedzących o co chodzi.- No, to teraz możemy już iść!
- Nepeta, gdzie ty nas do cholery chcesz wynieść?- spytały zirytowane dziewczyny.
- No, pójdziemy do któregoś z pokoi i pogramy sobie na przykład w karty.
Po piętnastu minutach wszyscy siedzieli już bezpiecznie w pokoju dziewczyn. Hypnos nadal nie dokońca wiedział co tutaj robi i generalnie wydawał się być śpiący. Jednak ze względu na to, że w takim stanie widzi się go zawsze, nikt się tym nie przejmował.
Usiedli na podłodze, a Aradia zaczęła tasować karty.
- Właściwie to w co chcemy grać?- zapytał Tavros.
- Nie wiem, możemy zacząć od kenta, makao i innych, a potem się zobaczy.- odpowiedział Equius.
- Dajcie spokój z tymi durnymi grami! Zagrajmy w coś ciekawszego, na przykład w butelkę.- powiedział znudzony Gamzee.
- Tak! Świetnie! Może będzie się coś, cokolwiek działo!- wykrzyczała uradowana Hybris.
Gra się rozpoczęła. Początkowo były to proste zdania, ewentualnie pytania. Aż w końcu wszyscy jednomyślnie stwierdzili, że tak to by grali kilka lat temu, teraz są starsi, więc pójdą krok do przodu. Zaczęli grać na pocałunki, po każdej turze, czas był przedłużany o sekundę.
- Dobra, to teraz Tav o... Gamze? Nie no bez jaj! Gamzee wypadł najwięcej razy!- powiedział Equius.
-  Jak widać kochacie mnie wszyscy naprawdę bardzo mocno i podczas tej gry spełniają się wasze marzenia, no przynajmniej w jednej ósmej.- odparł z uśmiechem koziorożec.
- Faktycznie, odkąd zmieniliśmy zasady, minęło piętnaście tur, a w jedenastu brał udział Gamzee... Za to w żadnej nie było Hypnosa.- trafnie zauważyła Kanaya.
- Dobra, nie ważne. Nie zmienicie przypadku.- prychnął rozbawiony jeggalo i po chwili pocałował Tavrosa. Można by było powiedzieć, że nawet wczuł się w pocałunek, gdyby nie fakt, że jedym okiem zerkał na zegarek na ścianie. Nagle przerwał i uśmiechnął się do przyjaciela wesoło. Tamten odzajemnił uśmiech, a po chwili przerodziło się to w nagły, całkowicie niekontrolowany wybuch  śmiechu z obu stron.
- A im co?- spytał Hypnos, wracając na chwilę do świata żywych.
- Oh shit... Za trzy minuty będą łazić i sprawdzać pokoje. Chłopacy precz! - wykrzyczała Hibrys i w dość niekulturalny sposób wyprosiłą wszystkich z pokoju.


-----------------


Ktoś mógł się spodziewać, że będzie dłużej. Ale jak wiadomo nie będzie, bo w pewnym momencie odechcewa mi się pisać i wszystko staje się drastycznie krótsze xD

niedziela, 22 czerwca 2014

Informacja

Nowy rozdział pojawi się w tygodniu. Dzisiaj zabrakło mi siły i chęci, a także nie miałam najmniejszego pomysłu.

Przepraszam. 


niedziela, 15 czerwca 2014

One Miracle- Rozdział VII

To już rozdział siódmy... Szybko coś idzie... Znaczy się dodawanie numerków, bo sama akcja idzie powolutku, w ślimaczym wręcz tempie.


Teraz jest to chyba minimalnie minimalnie minimalna długość, ponad to rozdział jest dokładnie o niczym. Yay.

Rozdział VII



Gdy Gamzee wyszedł z łazienki, Karkat, Eridan i Tavros byli już prawie rozpakowani. Właściwie to tylko Tavros. Dwaj pozostali kłócili się o łóżko pod samym oknem.
- ... Ja byłem tutaj pierwszy, więc to ja tu zostaję!
- Chyba coś ci się pomieszało w twoim małym pustym łbie Karkat!- prychnął wodnik.
- Lepszy pusty łeb, niż nieodłączny zapach ryby!
- Kurwa, zabij...
- Dobra, to ja biorę łóżko pod oknem, Karkaciątko idzie koło szafy, a Eridan na górę do Tavsa.- wtrącił Gamzee.
- Chyba cię popierdoliło!- wyrzyknęli równocześnie wodnik i rak.
- Nie. Zawsze może się okazać, że mam lęk wysokości, więc wolę być tutaj.- odparł ze spokojem koziorożec.
- Pfff! Pomarzyć to ty sobie możesz!- wysyczał Eridan.
- Rozwiążcie to jakoś... Byle bez rozlewu krwi.- powiedział ze spokojem Tavros i podjechał do współ lokatorów.- Zagrajcie w 'papier, kamień, nożyce' czy coś takiego.
- Niech ci będzie kaleko.- wywarczał Karkat.
- Stop. Ja mam złamaną rękę.- przerwał jeggalo.
- Ale przecież tylko jedną.- odpowiedział wodnik.
- Racja.- po ostatnim słowie Gamzee'ego, gra się rozpoczęła. W ciągu kilku minut okładania innych przez zwyciezcę rundy, ostatecznie wygrał Karkat.
Kiedy wreszcie się rozpakowali(Gamzee się nie rozpakował, bo po co skoro to tylko kilka dni?), poszli do świetlicy na zbiórkę. Wyłapywali pojedyńcze zdania wypowiedziane przez nauczycieli, a jednym z nich było 'Za pół godziny spotkamy się tataj i pójdziemy na plażę.' Humor większości zgromadzonych znacznie się poprawił. Wyjątek stanowił w tym przypadku Gamzee i Hypnos. Ten drugi wolałby sapać spokojnie w pokoju, a nie na piasku, wśród ludzi chcących zmusić go do wejścia do wody, a pierwszy nie mógł chwilowo pływać ze względu na rękę.
Na plaży Gamzee, Tavros i Hypnos, którego kazała im pilnować jego siostra, po rozłożeniu ręczników zaczęli wygrzewać się w słońcu, które przestało być już tak dokuczliwe. Wiatr ze strony jeziora nieco ich ochładzał, stawarzając przy tym sytację idealną do spania.
- Hypnos, nie śpij.- powiedział Tavros szturchając go w bok.
- Nie śpię... Mam tylko zamknięte oczy...- wymamrotał sennie.
- Hypnos, cały czas śpisz. Może jesteś chory?- zapytał Gamzee, wysilając się przy tym na otworzenie jednego oka.
- Nie, raczej nie... Mam anemię, ale to nic takiego...- odpowiedział sennie.
- To wiel wyjaśnia.- odparł koziorożec i zasłonił dłonią oczy. Leżeli przez chwilę w zupełnym milczeniu. Potem ciszę przerwał byk.
- Ej Gamzee, nie za gorąco tobie?
- Nie, czemu?- spytał zdziwiony jeggalo.
- Bo masz na sobie te długie spodnie...?
- Aa... To nic. Idź spać Tav. Ta pogoda nie nadaje się do niczego innego.- powoli przysypiali. Zapewne zasnęliby na dobre, gdyby nie dość nieudolna próba Equiusa, Eridana i Solluxa, w przenoszeniu Hypnosa z ręcznika do wody. Właściwie wszystko by im się udało, ale nagle, całkowicie z nikąd pojawiła się Hybris. Na kilka minut rozpętało się tam istne piekło, a co najśmieszniejsze Hypnos nadal spał, dokładnie tak jak wcześniej. Nic nie było go wstanie obudzić. W końcu nauczyciele zaintereaowali się sprzeczką i postanowili stlumić awanturę, siejác swego rodzaju terrror, czy inaczej zakończenie wyjść na plażę.
Zarządzono natychmiastowy powrót do budynku.
Resztę dnia, aż do samej kolacji, uczniowie spędzili w swoich pokojach, nie koniecznie w dokładnie swoich, ale zawsze pokojach.

niedziela, 8 czerwca 2014

One Miracle- Rozdział VI

Postaram się nieco ruszyć akcję do przodu. Teraz dzieje się dokładnie tyle co nic... To się kiedyś zmieni... Chyba.
Jest za to inna zmiana. Rozdziały zamiast w soboty będą pojawiały się w niedzielę. Ten dzień bardziej mi pasuje.

 Rozdział VI


Dzień wyjazdu. Kilka najbliższych dni spędzą nad jeziorem 'integrujac się'. Gamzee bardzo nie lubił samego słowa 'integracja', strasznie go drażniło. Niemalże cała klass była już na miejscu zbiórki, wyjątek stanowił Hypnos, który przepadł jakiś czas temu. Nawet jego siostra nie wiedziała co takiego się z nim stało.
- Widział ktoś pana Norwin'a?- spytał wszystkich zgromadzonych jeden z opiekunów. Nikt nie odpowiedział. Wszyscy zajęci byli swoimi sprawami, z wyjątkiem Hybris, która usiłowała znaleźć brata. Sprawdzała niemalże wszędzie. W całym tym zamieszaniu nikt nawet nie zauważył nagłego pojawienia się Hypnosa.
- Kiedy wyjeżdżamy?- zapytał ospale siostry.
- Za... Cholera jasna! Zatłukę cię gamoniu! Gdzie ty kurde byłeś?!- wydarła się na niego.
- W tej takiej kawiarni za rogiem...- wykłucali się, lub raczej Hypnos spokojnie słuchał ograniczając wypowiedzi do minimum, a jego bliźniaczka wytykała mu wszystkie negatywne cechy. Skończyło się to dopiero w autokarze(Hypnos zasnął).
Gdzieś na samym końcu pojazdu, tak jak to zwykle bywa, rozpoczął się istny chaos. W krótką chwilę, rozpoczęła się kłótnia pomiędzy Solluxem a Eridanem. Nikt do końca nie wiedział o co poszło, jednak wszyscy słuchali i co jakiś czas dodawali coś od siebie. Gdy wyzwiska stawały się coraz bardziej wymyślne, Gamzee wybuchnął śmiechem zwracając na siebie uwagę towarzystwa.
- Motherfucker... Nie wiedziałem, że jesteście aż tak kreatywni.- powiedział nie przestając się śmiać.
- Stul pysk pajacu!- wysyczał Sollux.
- Wow... Naprawdę twórczo.- po chwili nauczyciele skutecznie uciszyli grono. Teraz tylko rozmwiali pomiędzy sobą, a głównym tematem był upał dokuczający wszystkim.
- Mam już dosyć słońca... Jest okropne.- powiedział Tavros zasłaniając oczy dłońmi.
- Nie marudź bro. Słońce, nie zje ci oczu... Chyba, że jest głodne.- odpowiedzial Gamzee mrużąc oczy. Mimo tego, że okna były zasłonięte, to w autokarze i tak było strasznie jasno.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Ale co?- spytał zaskoczony.
- Słońce zjadające oczy.
- Aaa... Najpierw je rozpuszcza, a potem bierze słonkę i wysysa powstałą maź, ewentualnie czeka aż się ulotni.
- Przyznaj się, ile przespałeś w nocy? Wyglądasz jak żywy trup i trochę krzywo się pomalowaleś.
- Dwie... Jak to krzywo?- spytał nieco zdenerwowany Gamzee. Przecież nie mógł zepsuć czegoś co od dłuższego czasu robił codziennie.
- Jedna strona jest nieco bardzie przekrzywiona od drugiej, ale nie masz się czym przejmować.
- Ty siebie słyszysz?! To przecież straszne i okropne!
- Gamzee, zaczynasz zachowywać tak jak Kanaya gdy skończyła jej się szminka. Jak przeszkadza ci krzywe, to możesz wszystko zmyć.- odparł ze spokojem byk.
- Jak ty sobie to wyobrażasz...- Gamzee zaczął opowiadać o tym, że bez makijażu przestanie być sobą, a Tavros zupełnie zignorował jego gadanie i porzyczył od dziewczyn chusteczki do demakijażu. Gdy tylko opakowanie trafiło w jego ręce, wyciągnął jedną chusteczkę i przejechał nią po policzku koziorożca.- Co ty zrobiłeś bencwale?!- wykrzyczał Gamzee.
- To ty masz piegi...? Nie wiedziałem.- powiedział byk, przyglądając się przyjacielowi, lub raczej fragmencie skóry, którego nie zakrywała farba.
- Tak, mam te cholerne piegi! Daj mi te chusteczki.- klaun powoli pozbywał się swojej 'maski' i stawał się zwykłym, szarym trolem. Kiedy skończył, Tavros zaczął się śmiać.
- Wyglądasz teraz zupełnie jak nie ty.
- A ty wyglądasz tak głupio jak zawsze.- odburknął koziorożec.
- Dziwnie się dzisiaj zachowujesz.
- Spałem zamało, jestem przez to śpiący i jest gorąco.
- Za godzinę będziemy na miejscu, przeżyjesz. Przy ośrodku jest plaża, popływasz s...
- Nie popływam, bo mam ten cholerny gips na ręce.
- To będziesz siedział i usychał powoli w słońcu.
Reszta drogi minęła bez zbędnych awantur. Kiedy wszyscy wyszli na zewnątrz, zabrali swoje walizki, otrzymali klucze i wysłuchali słów opiekunów, jak najszybciej poszli do swoich pokoi. Gamzee szedł wyjątkowo szybko, chciał jak najszybciej móc wyglądać tak jak zawsze. Kiedy nie był pomalowany, miał wrażenie, że wszyscy się na niego patrzą, co w sumie było prawdą.
Wpadł do pokoju, otworzył walizkę i wraz z farbami poszedł do łazienki. Dokładnie w chwili kiedy stanął przed lustrem, do pokoju przyszła reszta. Jednak koziorożca  zupelnie to teraz nie interesowało. Chciał teraz wyglądać odpowiednio i nic więcej.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-


Krótko jak zawsze, plusem jest to, że dodaję rozdziały stosunkowo często.

 

niedziela, 1 czerwca 2014

Bonusowy Bonus

Ta dam! Oto bonusowy bonus, a poniższy obrazek wiele wyjaśni.




¡Bonus nie jest elementem uzupełniającym opowiadanie główne!

Bonusowy Bonus- Gamzee(?) x Gamzee




Druga w nocy. Młodemu Makarze pozostały tylko trzy godziny cennego snu. Potem rozpoczynał się codzienny cykl, często będący zwykłą walką z czasem. 
Gdy Gamzee przekręcał się z boku na bok, zaplątany w kołdrę spadł z łóżka.

-  Motherfucker...- wymamrotał pod nosem gdy się podnosił.

- Gamzee skarbie nie wolno ci się tak wyrażać.- koziorożec odwrócił się w kierunku z którego dochodził dźwięk. Przy oknie stał... On sam?

- Co ty tutaj robisz?- spytał nieco przestraszony.

- Mieszkam.- odpowiedział bez chwili wahania klon.

- Aha... Ale to jest mój pokój.

- Nikt nie powiedział, że nie.

- Jesteś prawdziwy?- zapytał siadając na łóżku.

- Nie wiem.

- Czyli sztuczny...- mruknął sam do siebie i położył się wygodnie.- Dobranoc.

- Dobranoc.- odpowiedziała kopia.

Klaksony... Krew... Głowy... Honk... Honk... Honk... Klaksony... Krew... Głowy... Honk... Honk... Honk... Faygo... Klauni... Głowy... Honk... Honk... Honk!
Gamzee znowu zaczął się wybudzać, tym razem pod wpływem czegoś co nieco gilgotało, ale było za razem dość miłe. Kiedy uświadomił sobie, że ktoś go obejmuje, a co gorsza kreśli palcem kułeczka wokół jego pępka, odwrócił się gwałtownie do tej osoby.

- To znowu ty...? Myślałem, że jesteś sztuczny...- powiedział zaspany.

- Tak, to ja. Liczyłem na większy entuzjazm z twojej strony.

- Precz z tego pokoju.

- Nie.- odparł stanowczo klon.

- To daj mi chociaż spać.

- Nie.

- Więc tu zostań.- Gamzee wstał, zabrał ze sobą poduszkę i wyszedł z pokoju zostawiając kopię samą. Chciał się wyspać, ale to coś w ogóle mu na to nie pozwalało. Koziorożec dowlókł się do salonu i nie zważając na późniejszy ból pleców, położył się na kanapie, po czym zasnął.

Głowy... Krew... Maczugi... Lodówka... Faygo... Honk... Honk... Honk... Cuda... Jeggalo... Ludzie... Głowy... Honk... Honk... Eliksiry... Magia... Tęcza... Podwójna Tęcza... Honk... Honk... Honk... Honk!
Gamzee znów się obudził. Nie mógł się ruszyć. Ktoś na nim siedział. Otworzył powoli oczy i zobaczył przed sobą siebie, znaczy się klona.

- Co ty tu do cholery robisz?!- spytał w pełni zirytowany Makara.

- O! Już się obudziłeś!

- Złaź ze mnmmnmnnmnnmn!- kopia koziorożca nie dała mu dokończyć, tylko go pocałował. Brutalnie wpychał język w głąb ust Gamzee'ego, a przynajmniej robił to dopóki tamten przez szok, nie reagowal w żaden sposób. Wszystko skończyło się gdy klaun ugryzł klona w jęzor.

- Co to miało być?!- zapytał drugi Gamzee przestając tak nagle jak zaczął.

- Mogę śmiało spytać cię o to samo!- prychnął orginał.- Złaź ze mnie!

- Ani mi się śni!

- Kurwa, mam cię dosyć!- po tych słowach nastąpiła pierwsza, nieudana próba zrzucenia intruza.- Ile ty do cholery ważysz?!

- Tyle ile powinienem!

- O ile jesteś słoniem, to owszem!

- Nie bulwersuj się patyczaku.

- Złaź!

- Nii- nie zdąrzył dokończyć krótkiego słowa 'nie', bo Gamzee, gwałtownie go zrzucił na podłogę. Złapał kopię za włosy i już miał go siłą za nie wyciągnąć z domu, gdy one... Odpadły...?

Wraz z perułką zniknęła opaska z doczepionymi rogami, a przed Gamzee'im ukazała się blond czupryna.

- Człowiek? Dave?- spytał nie dowierzając Gamzee.

- Tak.- odpowiedział śmiejąc się Strider.

- Precz.- w tamtej chwili Dave dał już spokój i opuścił dom Makary.


Koniec.