niedziela, 8 czerwca 2014

One Miracle- Rozdział VI

Postaram się nieco ruszyć akcję do przodu. Teraz dzieje się dokładnie tyle co nic... To się kiedyś zmieni... Chyba.
Jest za to inna zmiana. Rozdziały zamiast w soboty będą pojawiały się w niedzielę. Ten dzień bardziej mi pasuje.

 Rozdział VI


Dzień wyjazdu. Kilka najbliższych dni spędzą nad jeziorem 'integrujac się'. Gamzee bardzo nie lubił samego słowa 'integracja', strasznie go drażniło. Niemalże cała klass była już na miejscu zbiórki, wyjątek stanowił Hypnos, który przepadł jakiś czas temu. Nawet jego siostra nie wiedziała co takiego się z nim stało.
- Widział ktoś pana Norwin'a?- spytał wszystkich zgromadzonych jeden z opiekunów. Nikt nie odpowiedział. Wszyscy zajęci byli swoimi sprawami, z wyjątkiem Hybris, która usiłowała znaleźć brata. Sprawdzała niemalże wszędzie. W całym tym zamieszaniu nikt nawet nie zauważył nagłego pojawienia się Hypnosa.
- Kiedy wyjeżdżamy?- zapytał ospale siostry.
- Za... Cholera jasna! Zatłukę cię gamoniu! Gdzie ty kurde byłeś?!- wydarła się na niego.
- W tej takiej kawiarni za rogiem...- wykłucali się, lub raczej Hypnos spokojnie słuchał ograniczając wypowiedzi do minimum, a jego bliźniaczka wytykała mu wszystkie negatywne cechy. Skończyło się to dopiero w autokarze(Hypnos zasnął).
Gdzieś na samym końcu pojazdu, tak jak to zwykle bywa, rozpoczął się istny chaos. W krótką chwilę, rozpoczęła się kłótnia pomiędzy Solluxem a Eridanem. Nikt do końca nie wiedział o co poszło, jednak wszyscy słuchali i co jakiś czas dodawali coś od siebie. Gdy wyzwiska stawały się coraz bardziej wymyślne, Gamzee wybuchnął śmiechem zwracając na siebie uwagę towarzystwa.
- Motherfucker... Nie wiedziałem, że jesteście aż tak kreatywni.- powiedział nie przestając się śmiać.
- Stul pysk pajacu!- wysyczał Sollux.
- Wow... Naprawdę twórczo.- po chwili nauczyciele skutecznie uciszyli grono. Teraz tylko rozmwiali pomiędzy sobą, a głównym tematem był upał dokuczający wszystkim.
- Mam już dosyć słońca... Jest okropne.- powiedział Tavros zasłaniając oczy dłońmi.
- Nie marudź bro. Słońce, nie zje ci oczu... Chyba, że jest głodne.- odpowiedzial Gamzee mrużąc oczy. Mimo tego, że okna były zasłonięte, to w autokarze i tak było strasznie jasno.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?
- Ale co?- spytał zaskoczony.
- Słońce zjadające oczy.
- Aaa... Najpierw je rozpuszcza, a potem bierze słonkę i wysysa powstałą maź, ewentualnie czeka aż się ulotni.
- Przyznaj się, ile przespałeś w nocy? Wyglądasz jak żywy trup i trochę krzywo się pomalowaleś.
- Dwie... Jak to krzywo?- spytał nieco zdenerwowany Gamzee. Przecież nie mógł zepsuć czegoś co od dłuższego czasu robił codziennie.
- Jedna strona jest nieco bardzie przekrzywiona od drugiej, ale nie masz się czym przejmować.
- Ty siebie słyszysz?! To przecież straszne i okropne!
- Gamzee, zaczynasz zachowywać tak jak Kanaya gdy skończyła jej się szminka. Jak przeszkadza ci krzywe, to możesz wszystko zmyć.- odparł ze spokojem byk.
- Jak ty sobie to wyobrażasz...- Gamzee zaczął opowiadać o tym, że bez makijażu przestanie być sobą, a Tavros zupełnie zignorował jego gadanie i porzyczył od dziewczyn chusteczki do demakijażu. Gdy tylko opakowanie trafiło w jego ręce, wyciągnął jedną chusteczkę i przejechał nią po policzku koziorożca.- Co ty zrobiłeś bencwale?!- wykrzyczał Gamzee.
- To ty masz piegi...? Nie wiedziałem.- powiedział byk, przyglądając się przyjacielowi, lub raczej fragmencie skóry, którego nie zakrywała farba.
- Tak, mam te cholerne piegi! Daj mi te chusteczki.- klaun powoli pozbywał się swojej 'maski' i stawał się zwykłym, szarym trolem. Kiedy skończył, Tavros zaczął się śmiać.
- Wyglądasz teraz zupełnie jak nie ty.
- A ty wyglądasz tak głupio jak zawsze.- odburknął koziorożec.
- Dziwnie się dzisiaj zachowujesz.
- Spałem zamało, jestem przez to śpiący i jest gorąco.
- Za godzinę będziemy na miejscu, przeżyjesz. Przy ośrodku jest plaża, popływasz s...
- Nie popływam, bo mam ten cholerny gips na ręce.
- To będziesz siedział i usychał powoli w słońcu.
Reszta drogi minęła bez zbędnych awantur. Kiedy wszyscy wyszli na zewnątrz, zabrali swoje walizki, otrzymali klucze i wysłuchali słów opiekunów, jak najszybciej poszli do swoich pokoi. Gamzee szedł wyjątkowo szybko, chciał jak najszybciej móc wyglądać tak jak zawsze. Kiedy nie był pomalowany, miał wrażenie, że wszyscy się na niego patrzą, co w sumie było prawdą.
Wpadł do pokoju, otworzył walizkę i wraz z farbami poszedł do łazienki. Dokładnie w chwili kiedy stanął przed lustrem, do pokoju przyszła reszta. Jednak koziorożca  zupelnie to teraz nie interesowało. Chciał teraz wyglądać odpowiednio i nic więcej.


-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-


Krótko jak zawsze, plusem jest to, że dodaję rozdziały stosunkowo często.

 

1 komentarz:

  1. XD W piątek wróciłam z wycieczki.... Jak ty to robisz? ;----; No nie moge xD Czasem się zastanawiam jak to możliwe że czytając twoje opowiadanie mam wrażenie jakbym czytała fragmenty z mojego życia ;---; to o słońcu to w samo sedno trafiłaś... Rozdziały coraz bardziej mi się podobają :D Już się nie moge doczekać kolejnej niedzieli. :3

    OdpowiedzUsuń