Teraz jest to chyba minimalnie minimalnie minimalna długość, ponad to rozdział jest dokładnie o niczym. Yay.
Rozdział VII
Gdy Gamzee wyszedł z łazienki, Karkat, Eridan i Tavros byli już prawie rozpakowani. Właściwie to tylko Tavros. Dwaj pozostali kłócili się o łóżko pod samym oknem.
- ... Ja byłem tutaj pierwszy, więc to ja tu zostaję!
- Chyba coś ci się pomieszało w twoim małym pustym łbie Karkat!- prychnął wodnik.
- Lepszy pusty łeb, niż nieodłączny zapach ryby!
- Kurwa, zabij...
- Dobra, to ja biorę łóżko pod oknem, Karkaciątko idzie koło szafy, a Eridan na górę do Tavsa.- wtrącił Gamzee.
- Chyba cię popierdoliło!- wyrzyknęli równocześnie wodnik i rak.
- Nie. Zawsze może się okazać, że mam lęk wysokości, więc wolę być tutaj.- odparł ze spokojem koziorożec.
- Pfff! Pomarzyć to ty sobie możesz!- wysyczał Eridan.
- Rozwiążcie to jakoś... Byle bez rozlewu krwi.- powiedział ze spokojem Tavros i podjechał do współ lokatorów.- Zagrajcie w 'papier, kamień, nożyce' czy coś takiego.
- Niech ci będzie kaleko.- wywarczał Karkat.
- Stop. Ja mam złamaną rękę.- przerwał jeggalo.
- Ale przecież tylko jedną.- odpowiedział wodnik.
- Racja.- po ostatnim słowie Gamzee'ego, gra się rozpoczęła. W ciągu kilku minut okładania innych przez zwyciezcę rundy, ostatecznie wygrał Karkat.
Kiedy wreszcie się rozpakowali(Gamzee się nie rozpakował, bo po co skoro to tylko kilka dni?), poszli do świetlicy na zbiórkę. Wyłapywali pojedyńcze zdania wypowiedziane przez nauczycieli, a jednym z nich było 'Za pół godziny spotkamy się tataj i pójdziemy na plażę.' Humor większości zgromadzonych znacznie się poprawił. Wyjątek stanowił w tym przypadku Gamzee i Hypnos. Ten drugi wolałby sapać spokojnie w pokoju, a nie na piasku, wśród ludzi chcących zmusić go do wejścia do wody, a pierwszy nie mógł chwilowo pływać ze względu na rękę.
Na plaży Gamzee, Tavros i Hypnos, którego kazała im pilnować jego siostra, po rozłożeniu ręczników zaczęli wygrzewać się w słońcu, które przestało być już tak dokuczliwe. Wiatr ze strony jeziora nieco ich ochładzał, stawarzając przy tym sytację idealną do spania.
- Hypnos, nie śpij.- powiedział Tavros szturchając go w bok.
- Nie śpię... Mam tylko zamknięte oczy...- wymamrotał sennie.
- Hypnos, cały czas śpisz. Może jesteś chory?- zapytał Gamzee, wysilając się przy tym na otworzenie jednego oka.
- Nie, raczej nie... Mam anemię, ale to nic takiego...- odpowiedział sennie.
- To wiel wyjaśnia.- odparł koziorożec i zasłonił dłonią oczy. Leżeli przez chwilę w zupełnym milczeniu. Potem ciszę przerwał byk.
- Ej Gamzee, nie za gorąco tobie?
- Nie, czemu?- spytał zdziwiony jeggalo.
- Bo masz na sobie te długie spodnie...?
- Aa... To nic. Idź spać Tav. Ta pogoda nie nadaje się do niczego innego.- powoli przysypiali. Zapewne zasnęliby na dobre, gdyby nie dość nieudolna próba Equiusa, Eridana i Solluxa, w przenoszeniu Hypnosa z ręcznika do wody. Właściwie wszystko by im się udało, ale nagle, całkowicie z nikąd pojawiła się Hybris. Na kilka minut rozpętało się tam istne piekło, a co najśmieszniejsze Hypnos nadal spał, dokładnie tak jak wcześniej. Nic nie było go wstanie obudzić. W końcu nauczyciele zaintereaowali się sprzeczką i postanowili stlumić awanturę, siejác swego rodzaju terrror, czy inaczej zakończenie wyjść na plażę.
Zarządzono natychmiastowy powrót do budynku.
Resztę dnia, aż do samej kolacji, uczniowie spędzili w swoich pokojach, nie koniecznie w dokładnie swoich, ale zawsze pokojach.
Kiedy wreszcie się rozpakowali(Gamzee się nie rozpakował, bo po co skoro to tylko kilka dni?), poszli do świetlicy na zbiórkę. Wyłapywali pojedyńcze zdania wypowiedziane przez nauczycieli, a jednym z nich było 'Za pół godziny spotkamy się tataj i pójdziemy na plażę.' Humor większości zgromadzonych znacznie się poprawił. Wyjątek stanowił w tym przypadku Gamzee i Hypnos. Ten drugi wolałby sapać spokojnie w pokoju, a nie na piasku, wśród ludzi chcących zmusić go do wejścia do wody, a pierwszy nie mógł chwilowo pływać ze względu na rękę.
Na plaży Gamzee, Tavros i Hypnos, którego kazała im pilnować jego siostra, po rozłożeniu ręczników zaczęli wygrzewać się w słońcu, które przestało być już tak dokuczliwe. Wiatr ze strony jeziora nieco ich ochładzał, stawarzając przy tym sytację idealną do spania.
- Hypnos, nie śpij.- powiedział Tavros szturchając go w bok.
- Nie śpię... Mam tylko zamknięte oczy...- wymamrotał sennie.
- Hypnos, cały czas śpisz. Może jesteś chory?- zapytał Gamzee, wysilając się przy tym na otworzenie jednego oka.
- Nie, raczej nie... Mam anemię, ale to nic takiego...- odpowiedział sennie.
- To wiel wyjaśnia.- odparł koziorożec i zasłonił dłonią oczy. Leżeli przez chwilę w zupełnym milczeniu. Potem ciszę przerwał byk.
- Ej Gamzee, nie za gorąco tobie?
- Nie, czemu?- spytał zdziwiony jeggalo.
- Bo masz na sobie te długie spodnie...?
- Aa... To nic. Idź spać Tav. Ta pogoda nie nadaje się do niczego innego.- powoli przysypiali. Zapewne zasnęliby na dobre, gdyby nie dość nieudolna próba Equiusa, Eridana i Solluxa, w przenoszeniu Hypnosa z ręcznika do wody. Właściwie wszystko by im się udało, ale nagle, całkowicie z nikąd pojawiła się Hybris. Na kilka minut rozpętało się tam istne piekło, a co najśmieszniejsze Hypnos nadal spał, dokładnie tak jak wcześniej. Nic nie było go wstanie obudzić. W końcu nauczyciele zaintereaowali się sprzeczką i postanowili stlumić awanturę, siejác swego rodzaju terrror, czy inaczej zakończenie wyjść na plażę.
Zarządzono natychmiastowy powrót do budynku.
Resztę dnia, aż do samej kolacji, uczniowie spędzili w swoich pokojach, nie koniecznie w dokładnie swoich, ale zawsze pokojach.
Naprawdę się rozczarowałam długością rozdziału i czuje niedosyt
OdpowiedzUsuń;---; Mam nadzieję że szybko ruszysz akcję do przodu bo jestem niecierpliwą osobą i trudno mi jest wytrzymać xD