Rozdział IV
-... Zaczynamy! Na scenę szybko ci grający Samsona i Grzegorza! Z prologiem dajemy sobie spokój, przynajmniej na razie.... Ty! Trzymaj scenariusz! Grasz Merkucjo i nie przejmuj się jak coś nie wyjdzie!- nauczycielka wcisnęła w ręce Gamzee'ego plik kartek i poszła poganiać wszystkich po kolei. Sprawiała wrażenie nieco zestresowanej, a zarazem bardzo szczęśliwej. Cały czas gestykulowała i mówiła w przesadnie żywy, wręcz chaotyczny sposób.
- Ona tak zawsze?- zapytał Tavrosa koziorożec od niechcenia przerzucając kartki.
- Tak, ale łatwo jest się do tego przyzwyczaić.- odpowiedział uśmiechając się radośnie. Makara z widocznym znudzeniem spoglądał to na scenę to na scenarjusz. Sztuka była według niego całkowicie bezsensowna. W końcu jakim cudem w tak krótkim czasie ktoś może się w sobie zakochać i jeszcze wyjść za mąż, pozornie umrzeć i umrzeć naprawdę? To nie możliwe! Choć z drugiej strony to ludzka sztuka, a ludzie mają nie pokolei w głowach.
Po kilkunastu minutach Tavros opuścił Gamzee'ego i wjechał na scenę, mówił coś o jakiś głupotach jak 'zakochanie się', właściwie to wszyscy zachowywali się jak Terezi po faygo. Tylko w zeciwieństwie do niej, mieli spodnie...
Wreszcie nadszedł czas na akt czwarty. Oznaczało to wejście na scenę i 'zapoznanie się' z postacią.
-... Niechaj sobie teraz Ciekawe oko nicuje mą szpetność! Ta larwa za mnie będzie się rumienić!- powiedział, a przynajmniej starał się powiedzieć dość przekonująco i 'odpowiednio' Makara, jednak po chwili wybuchnął histerycznym śmiechem.- Przepraszam, ale moja postać gada straszliwe głupoty.- nadal się śmiał.
- Taka twoja rola. Błagam zachowaj powagę.- odparła nauczycielka. Reszta próby minęła w podobny sposób, a przenamniej wtedy gdy Gamzee miał coś mówić. Wyjątkami od tej dziwnej reguły była scena balkonowa i śmierć Ramea oraz chwilę później Julii. Wtedy wykazywał niewielkie zainteresowanie przedstawieniem. W międzyczasie zdąrzył on stwierdzić, że sam zagrał by znacznie lepiej i Romea i Julię, nawet w tym samym czasie. Chociaż w sumie Tavros i tamta dziewczyna, naprawdę się starali dobrze wszystko odegrać, ale jednak wszystkie uczucia były bardzo sztuczne. Ale czego innego można się spodziewać po szkolnym przedstawieniu...
- Yo, Tav. Kto tak właściwie gra Julię?- spytał po próbie Gamzee.
- Nyumyu, czy jakoś tak.
- Co to za dziwne imię? Jest takie... Miałczące.- Tavros słysząc to określenie walnął się w czoło otwartym dłońmi.(double facepalm zioom)
- Nie wiem... Jej symbol teź jest dość dziwny, triquetra.
- Czyli, że nie jest z głównego szczepu...- powiedział raczej sam do siebie.
Szli bez pośpiechu do domów i rozdzielili się jak zwykls na skrzyżowaniu. Niesprawna w tym czasie ręka, niezwykle irytowała koziorożca. Nie môgł nic robić, nawet sztuczek karcianych... A z resztą, karty zabrał lichow wie gdzie Kurloz.
Po powrocie do domu zjadł kilka kawałków zamówionej przez brata pizzy, potem rozłożył się wygodnie na kanpie w salonie i zaczął oglądać jeden z całego mnóstwa programów kulinarnych. W tym była czwórka uczestników i chodzili do siebie na kolecje, by potem ocenić przyjęcie. Niektórzy są okropnie wkurzający, a ich maniery pozostawiają wiele źyczenia. Przykładowo wielki, napakowany, zapewne bezmózgopi troll, przygotwał danie z puszki, a potem jeszcze bezczelnie kłamał, że wszystko zrobił sam. Jednak wśród wszystkich minusów programu, Gamzee dostrzegał jeden plus- komentatora, który nieustannie nabijał się z zachowania uczesników.
Do pokoju wszedł starszy z braci i zajął miejsce na fotelu niedaleko kanpay.
- Znowu oglądasz ten idiotyczny program?- spytał zerkając na ekran.
- Nie lieci nic lepszego, więc tak.
- Dzisiaj wróciłeś co później.
- Noo... Tav wyciągnął mnie na koło teatralne.- westchnął ze zmęczeniem Gamzee.
- Przybajmniej jest szansa, że nie uszkodzić sobie ręki, bardziej.
- Bro, czy naprawdę wierzysz w istnienie tak wielkich cudów?
- Czemu nie.- odparł beztrosko.
- Ugh... Ta sztuka jest naprawdę okropna.
- Jakieś 'głupoty' o miłości?- zapytał uśmiechając się nieco złośliwie.
- Tak, ale żeby wszystkiego było mało,to cała akcja przedstawienie dzieje się w ciągu bodajże czterech dni.
- No nieźle.
- To ja idę spać.- powiedział nagle Gamzee i wstał.
- Ty wiesz, że jest dopiero siedemnasta?
- Trudno, najwyżej nie będę spał w nocy.- poszedł na chwilę do swojego pokoju, a potem do łazienki by wziąć szybki prysznic. Kiedy wreszcie padł na łóżko, dokładnie poczuł, że czuje się jak worek starych, sflaczałych ziemniaków. Ponad to uświadomił sobie, że nie chce aby ta cała Nyumyu całowała się z jego przyjacielem w tej sztuce. On przecież ledwo co dał radę powiedzieć Gamzeeemu jak ona ma na imię, więc koziorożec wolałby żeby to była chociażby Aradia, lub jakakolwiek dziewczyna z klasy. A fakt, że tak mało wie o 'Julii' nieco go irytuje.
Zasnął po dłuższej chwili tych rozmyślań na temat bądź co bądź przedstawienia, lub raczej Tavrosa. W końcu księżniczka musi dbać o swoich poddanych.
__________________________________________
Urgh... Znowu krótko, ale w przyszłości się poprawię. A i zamiast w sobotę wstawiłam to z lekkim opóźnieniem już w niedzielę. Hańba mi. Niech spłonę w ropie naftowej.
Teraz pojawi się istotne ostrzeżenie- Jako, że trollów bądź co bądź jest mało, będą wymyślane przezemnie nowe. Ich imiona mogą okazywać się skrajnie głupie, ale cóż zrobić. Jakoś muszę budować trollowe społeczeństwo.
- Tak, ale łatwo jest się do tego przyzwyczaić.- odpowiedział uśmiechając się radośnie. Makara z widocznym znudzeniem spoglądał to na scenę to na scenarjusz. Sztuka była według niego całkowicie bezsensowna. W końcu jakim cudem w tak krótkim czasie ktoś może się w sobie zakochać i jeszcze wyjść za mąż, pozornie umrzeć i umrzeć naprawdę? To nie możliwe! Choć z drugiej strony to ludzka sztuka, a ludzie mają nie pokolei w głowach.
Po kilkunastu minutach Tavros opuścił Gamzee'ego i wjechał na scenę, mówił coś o jakiś głupotach jak 'zakochanie się', właściwie to wszyscy zachowywali się jak Terezi po faygo. Tylko w zeciwieństwie do niej, mieli spodnie...
Wreszcie nadszedł czas na akt czwarty. Oznaczało to wejście na scenę i 'zapoznanie się' z postacią.
-... Niechaj sobie teraz Ciekawe oko nicuje mą szpetność! Ta larwa za mnie będzie się rumienić!- powiedział, a przynajmniej starał się powiedzieć dość przekonująco i 'odpowiednio' Makara, jednak po chwili wybuchnął histerycznym śmiechem.- Przepraszam, ale moja postać gada straszliwe głupoty.- nadal się śmiał.
- Taka twoja rola. Błagam zachowaj powagę.- odparła nauczycielka. Reszta próby minęła w podobny sposób, a przenamniej wtedy gdy Gamzee miał coś mówić. Wyjątkami od tej dziwnej reguły była scena balkonowa i śmierć Ramea oraz chwilę później Julii. Wtedy wykazywał niewielkie zainteresowanie przedstawieniem. W międzyczasie zdąrzył on stwierdzić, że sam zagrał by znacznie lepiej i Romea i Julię, nawet w tym samym czasie. Chociaż w sumie Tavros i tamta dziewczyna, naprawdę się starali dobrze wszystko odegrać, ale jednak wszystkie uczucia były bardzo sztuczne. Ale czego innego można się spodziewać po szkolnym przedstawieniu...
- Yo, Tav. Kto tak właściwie gra Julię?- spytał po próbie Gamzee.
- Nyumyu, czy jakoś tak.
- Co to za dziwne imię? Jest takie... Miałczące.- Tavros słysząc to określenie walnął się w czoło otwartym dłońmi.(double facepalm zioom)
- Nie wiem... Jej symbol teź jest dość dziwny, triquetra.
- Czyli, że nie jest z głównego szczepu...- powiedział raczej sam do siebie.
Szli bez pośpiechu do domów i rozdzielili się jak zwykls na skrzyżowaniu. Niesprawna w tym czasie ręka, niezwykle irytowała koziorożca. Nie môgł nic robić, nawet sztuczek karcianych... A z resztą, karty zabrał lichow wie gdzie Kurloz.
Po powrocie do domu zjadł kilka kawałków zamówionej przez brata pizzy, potem rozłożył się wygodnie na kanpie w salonie i zaczął oglądać jeden z całego mnóstwa programów kulinarnych. W tym była czwórka uczestników i chodzili do siebie na kolecje, by potem ocenić przyjęcie. Niektórzy są okropnie wkurzający, a ich maniery pozostawiają wiele źyczenia. Przykładowo wielki, napakowany, zapewne bezmózgopi troll, przygotwał danie z puszki, a potem jeszcze bezczelnie kłamał, że wszystko zrobił sam. Jednak wśród wszystkich minusów programu, Gamzee dostrzegał jeden plus- komentatora, który nieustannie nabijał się z zachowania uczesników.
Do pokoju wszedł starszy z braci i zajął miejsce na fotelu niedaleko kanpay.
- Znowu oglądasz ten idiotyczny program?- spytał zerkając na ekran.
- Nie lieci nic lepszego, więc tak.
- Dzisiaj wróciłeś co później.
- Noo... Tav wyciągnął mnie na koło teatralne.- westchnął ze zmęczeniem Gamzee.
- Przybajmniej jest szansa, że nie uszkodzić sobie ręki, bardziej.
- Bro, czy naprawdę wierzysz w istnienie tak wielkich cudów?
- Czemu nie.- odparł beztrosko.
- Ugh... Ta sztuka jest naprawdę okropna.
- Jakieś 'głupoty' o miłości?- zapytał uśmiechając się nieco złośliwie.
- Tak, ale żeby wszystkiego było mało,to cała akcja przedstawienie dzieje się w ciągu bodajże czterech dni.
- No nieźle.
- To ja idę spać.- powiedział nagle Gamzee i wstał.
- Ty wiesz, że jest dopiero siedemnasta?
- Trudno, najwyżej nie będę spał w nocy.- poszedł na chwilę do swojego pokoju, a potem do łazienki by wziąć szybki prysznic. Kiedy wreszcie padł na łóżko, dokładnie poczuł, że czuje się jak worek starych, sflaczałych ziemniaków. Ponad to uświadomił sobie, że nie chce aby ta cała Nyumyu całowała się z jego przyjacielem w tej sztuce. On przecież ledwo co dał radę powiedzieć Gamzeeemu jak ona ma na imię, więc koziorożec wolałby żeby to była chociażby Aradia, lub jakakolwiek dziewczyna z klasy. A fakt, że tak mało wie o 'Julii' nieco go irytuje.
Zasnął po dłuższej chwili tych rozmyślań na temat bądź co bądź przedstawienia, lub raczej Tavrosa. W końcu księżniczka musi dbać o swoich poddanych.
__________________________________________
Urgh... Znowu krótko, ale w przyszłości się poprawię. A i zamiast w sobotę wstawiłam to z lekkim opóźnieniem już w niedzielę. Hańba mi. Niech spłonę w ropie naftowej.
Teraz pojawi się istotne ostrzeżenie- Jako, że trollów bądź co bądź jest mało, będą wymyślane przezemnie nowe. Ich imiona mogą okazywać się skrajnie głupie, ale cóż zrobić. Jakoś muszę budować trollowe społeczeństwo.
Dopiero teraz znalazłam czas, aby skomentować twoje opowiadanie. Przyjemnie się je czyta, chociaż zawiera niewielkie błędy jak zjedzone litery. Jakoś nie mam nastroju do rozpisywania się, ale teraz masz już trzech czytelników : >
OdpowiedzUsuńVeee~! Kolejny ludź tutaj! Miraclesy istnieją!
UsuńO istnieniu błędów, których ilość może być naprawdę ogromna, mam pełną świadomość, ale gorzej z chociażby minimalnymi chęciami do poprawy...
Wow. Trzech ludziów.
Oczywiście, że istnieją, a co do błędów to przecież każdy je robi, do tego póki można się domyśleć o co chodzi, to nie trzeba ich poprawiać, chociaż można, ale z lenistwem walka ciężka jest. Tak więc jest dobrze i czekam na następny rozdział.
UsuńNowy rozdzialik *W* I jak zawsze świetny ^W^ Spokojnie czyta cię więcej ludziów niż trzech XD Po prostu są tak leniwi że im się nie chce komentować ;---; Wiem coś o tym... XD Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :3
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to ;p świetne ;p czekam na więcej xD to imię co wymyśliłaś skojarzyło mi się z Nyanem xD życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuń