sobota, 31 maja 2014

One Miracle- Rozdział V

Zium, zium, zium! Rozdział dodaję wcześniej niż zwykle! A w nim- awantury, zgoda, kłutnie i inne bzdury spotykane w większości opowiadań opowiadających o niczym szczególnym.


P.S. Jutro zapewne pojawi się super-hiper-duper-bonusowy-bonus, lub jak kto woli one-shot.

Rozdział V


Kolejny dzień w szkole, nie miał być niczym niezwykłym. Rano, Gamzee obudził się o tej samej co zwykle godzinie, a pierwsze dwie lekcje minęły dokładnie tak jak zawsze. Krótka dyskusja z nauczycielką języka ojczystego zmieniła się w wielką debatę pochłaniającą całą godzinę lekcyjną. Na fizyce monotonny ton głosu nauczyciela sprowadzał na wszystkich senność. Nawet fakt, że profesor kazał wejść Solluxowi na podwyższenie przy tablicy i łapać bańki mydlane, nie poprawiał sytuacji.
Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem plastyki. Nie można powiedzieć, że klasa była jakoś wybitnie uzdolniona, większość z nich nawet linię prostą rysowała koślawo. Gamzee siedział z Karkatem i malował, lub raczej pisał. Cała masa fioletowych napisów 'HoNk', tworzyła na czarnej kartce dziwną postać. Koziorożec bez większego zastanowienia stawiał kolejne słowa, aż wreszcie uznał, że na dzisiaj ma dosyć.
- Co robisz bro?- zapytał Karkata, spoglądając na jego pracę.
- Nie widać?- odpowiedział oschle pytaniem. Gamzee przesunął się bardziej w kierunku kartki kumpla i przyjrzał się dokładnie.
- Dlaczego na twoim obrazku Taros ma odpiłowywane piłą Kanayi rogi?
- To nie jest ta sierota Tavros!- wysyczał zirytowany.
- Co nie ja?- spytał byk odwracając się do tyłu, w kierunku Karkata.
- Karkaciątko chce ci odciąć rogi.- powiedział wesoło Gamzee.
- Karkat dlaczego chcesz to zrobić?- wtrąciła siedząca z inwalidą Aradia.
- Dajcie mi do cholery spokój! To nie jest ta cholerna sierota!- niemalże wykrzyczał rak. Powoli wokół ławki zaczęło gromadzić się ich coraz więcej troli. Nie można było w jakikolwiek sposób zaprzeczyć temu, że wszyscy wręcz kochali zamieszania. Wygłaszali swoje opinie na temat tego czy trol na obrazku, to faktycznie Tavros czy też nie. W końcu nawet najbardziej leniwi ruszyli się z swoich miejsc, aby zobaczyć o co chodzi.
- Czy wy wszyscy ślepi jesteście? To coś ma tylko rogi jak Tav, reszta jest zupełnie inna!- prychnęła Hybris, tuż obok dziewczyny stał jej brat bliźniak Hypnos. Różnili się od siebie niemalże całkowicie. Chłopak był ospały, leniwy i niezwykle flegmatyczny, nie mówił za wiele, a okazywanie uczuć ograniczał do delikatnego uśmiechu. Natomiast siostra była bezczelna, arogancka i bardzo impulsywna. Jedynymi rzeczami jakie łączyły rodzeństwo był wygląd oraz zamiłowanie do wszelkiego rodzaju sztuki.
- Karkat mogę to poprawić...?- zapytał Hypnos, jednak zupełnie nie czekał na odpowiedź. Wziął ołówek i bez pośpiechu zaczął poprawiać całą postać.
- Cholera jasna! Co ty kuźwa robisz?! To nie miał być ten debil!- wykrzyczał rak. Normalny nauczyciel już dawno kazał wszystkim się uciszyć, lecz pani Kalero utkwiła we własnym świecie i zupełnie nie zwracała na nich uwagi.
- Sory... 
- KK nie drzyj się na braciszka, bo połamię ci te mikro różki.- wysyczała Hybris.
- Wow... Teraz naprawdę wygląda jak Tav...- powiedział z podziwem Gamzee.
- Dzięki...- odparł krótko Hypnos i powoli wrócił na swoje miejsce. Jego siostra po krótkiej kłutni z rakiem, dołączyła do brata. Nie trzeba było czekać nawet pięciu minut, a zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczeli 'wylewać się' z klasy.
- Karkat to cham...- wymamrotał sam do siebie Tavros, ale koziorożec idący tuż obok doskonale wszystko słyszał.
- Karkaciątko ma po prostu pewne kompleksy, no i jednak jest Karkaciątkiem.- powiedział ze spokojem, a byk początkowo nie wiedział o czym Gamzee mówi.
- No, ale czasami przesadza.
- Trudno, ja w końcu też... Każdy.- jeggalo nadal zachowywał całkowity spokój, jakby zupełnie nie przejmował się tym co mówi, o czym mówi i co ewentualnie może powiedzieć.
- Ale teraz naprawdę mnie zdenerwował! Dotychczas byłem, a przynajmniej starałem się być miłym! Jednak on nie przestawał! Co ja mu takiego zrobiłem?!- Tavros z lekka zaczął tracić panowanie nasd sobą, a jego przyjaciel szedł nucąc jakąś melodię.
- Masz rogi Tav... Masz wielkie rogi, a Karkat twierdzi, że ktoś tak ciapowaty jak ty nie powinien mieć ich w ogóle.
- Nie jestem...
- Wiem, że nie jesteś żadną sierotą.- przerwał Gamzee.- Ale to co Karkaciątko uważa, Karkaciątko będzie uważać. Może ma trochę racji... W końcu przejechałeś tego swojego Lusus'a.
- Teraz będziesz mi jeszcze wmawiał, że to moja wina, że Lusus nie żyje?!
- No w końcu ty go przejechałeś.
- Ale to ty mnie popchnąłeś.
- To mało istotne.
- Nie da się z tobą rozmawiać.- Tavros doskonale wiedział, że Gamzee zawsze i za wszelką cenę będzie bronił swojej racji, ale nie ułatwiało to wcale prowadzenia konwersacji.
- Wiem. Co zrobić?- odparł wzruszając ramionami.
- W tym problem, że nia da się nic zrobić.
- Bywa.- powiedział beztrosko
- Czy ty w ogóle jesteś w stanie przejmować się czym kolwiek?- spytał zirytowany Tavros.
- Jestem, na przykład teraz. To straszne, że ta paskuda Kurloz zabrała wszyskie moje zabaweczki.
- Gamzee, masz złamaną rękę. Znając ciebie, to gdybyś miał do nich dostęp, rozwalił byś ją jeszcze bardziej.
- No, ale przy niektórych rzeczach nie da się nic popsuć! Co ja miałbym sobie zrobić z levistick'iem?!- koziorożec zaczął gwałtownie wymachiwać rękami na wszystkie strony.
- Przypomnisz co to było...?
- Ten kijek na żyłce, co wygląda jakby lewitował.
- Aaa...- więcej nie było mu dane powiedzieć, bo zadzwonił dzwonek.
Lekcje mijały swoim zwykłym tempem, a przynajmniej minęłyby, gdyby nie odwołana ostatnia godzina.
O piętnastej dwadzieścia większość uczniów opuściła budynek i zadowolona bardziej, lub mniej wracała do swoich domów.
- Tav... Nie chce mi się jutro do szkoły.- wymamrotał Gamzee powoli wlokąc się za wózkiem przyjaciela.
- Przestań marudzić, jeszcze tylko jutro, a potem dwa dni wolnego.
- Dwa dni to za mało...
- I tak zmarnujesz je na siedzenie przed komputerem.
- Mówisz jakbyś sam robił inaczej.- prychnął.
 Gdy Gamzee wrócił do domu, niemalże od razu włączył komputer, a potem grę. Nie miał co robić, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Teoretycznie mógłby się pouczyć czy posprzątać w pokoju, jednak kto by się tym przejmował. Grał przez dwie godziny, a potem przyszła pora na czat.
Dave wysłał mu jakiś filmik, a Gamzee oglądając go nie mógł o trząsnąć się z szoku. Znał tą piosenkę, ale nie wiedział jak się nazywa, przesz co zawsze mówil na nią jakoś inaczej. Teraz z na jej tytuł i... Jest teraz przeszczęśliwy. Można go nazwać wrecz uosobieniem szczęścia.
'TaV wIeM jUż Co To JeSt- MiRaClEs'- Gamzee wysłał wiadomość do przyjaciela i zupelnie nie obchodziło go, że tamten jest offline. Był teraz po prostu w pewien sposób szczęśliwy.

2 komentarze:

  1. Nie wiem jak skomentować ten rozdział- lekki, przyjemny i o niczym. Określenie Karkaciątko bardzo mi się podoba, jest bardzo urocze xD Zobaczyłam z dwa błędy, ale teraz tylko jeden pamiętam- 'kłutni' i na początku też to masz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! :,D Przepraszam że komentuje dopiero dzisiaj ale im bliżej końca roku szkolnego tym mam więcej pracy... >.< A więc: Rozdział mi się podobał *błędy jak zawsze olewam - Bardziej zwracam uwagę na treść* Nie będe owijać w bawełne... Nie moge się doczekać aż między Gamzee a Tavrosem zacznie się coś dziać :)

    OdpowiedzUsuń