sobota, 17 maja 2014

One Miracle- Rozdział III

Tym razem będzie nieco dłużej, chociaż nie tak długo jak bym chciała... Jestem leniwa.

Rozdział III


O piątej rano budzik koziorożca zaczął pikać w swój zwyczajny, doprowadzający wielu do napadu szału, sposób. Chłopak na wpółprzytomnie wyłączył urządzenie i przez dłuższą chwilę leżał na plecach wpatrując się w sufit, który kiedyś był śnieżno biały. Aktualnie cały był w plamach po zbytnio wytryskających napojach i farbie, w dodatku cały znacząco zszarzał. Dawniej, co rano mówił sobie, że kiedyś go przemaluje, a tym samym doprowadzi do porządku. Jednak jakiś miesiąc temu uznał, że jest zbyt leniwy by to zrobić, więc wpatrywał się w niego niemalże bezmyślnie, powoli wybudzając swój organizm. Nie spieszyło mu się. Miał czas aby spokojnie się przebrać, zjeść śniadanie i jeszcze spędzić dobrą godzinę w internecie, wszystko dlatego, że nastawiał budzik na wcześniejszą porę. 
Po półgodzinie leżenia, powoli zwlókł swoje ciało z łóżka i poszedł odsłonić okno. W międzyczasie udało mu się nadepnąć na cyrkiel o którego istnieniu zapomniał już bardzo dawno temu. Na podłodze można było odnaleźć niemalże wszystko od części garderoby po sztućce i talerze. Żadko kiedy sprzątał. Właściwie to tylko gdy już naprawdę musiał, bo nie mógł przejść tak aby na nic nie nadepnąć, lub Tavros nie był w stanie przejechać przez ten syf swoim wózkiem. Może raz na miesiąc czy dwa. Unikał tego, bo uważał to za zwykłą stratę cennego czasu, który możnaby było wykorzystać na rozmawianie z 'ludźmi' i powiększanie swojego garba, nieodpowiednio siedząc przy komputerze.
Garbił się i w żaden sposób nie możnabyło temu zaprzeczyć. W dodatku był wysoki i chudy, przez co sprawiał wrażenia nieco pokracznego. Jedynym co jakoś poprawiało sytuację były szerokie ubrania, wystarczy spojrzeć na spodnie, czy koszulkę za dużą o co najmniej rozmiar. 
Młodszy Makara wziął ze sobą ciuchy i ręcznik, poczym poszedł do łazienki znajdującej się na drugim końcu korytarza. Wziął szybki prysznic, ubrał się, zaczął suszyć włosy, a kiedy były już niemal całkowicie suche, odłożył suszarkę i przeszedł do malowania. Spojrzał na swoje szare odbicie w lustrze. Nie lubił tego naturalnego, nie pomalowanego siebie. Wyglądał wtedy jak każdy inny troll, a przecież on nie był taki jak wszyscy inni, on był jeggalo. Może i wyglądał nieco dziwnie, ale zawsze normalniej niż Eridan. Ciężko jest się dziwić Feferi, że odrzuca kolesia który chodzi w pelerynie i nosi ze sobą różdżkę.
Gdy skończył się molwać z niekrywanym zadowoleniem spojrzał na swoje odbcie. Miał piękne, długie, nieco powywijane rogi, makijaż klauna i szopę na głowie, której początki istnienia sięgają dzieciństwa Makary. 
Wyszedł z pomieszczenia i skierował się do kuchni. Szybko zrobił grzanki z masłem orzechowym oraz dżemem i zieloną herbatę. Wszystko to zaniósł do swojego pokoju i włączył komputer. Na czacie dostępny był Dave, człowiek z którym od pewnego czasu zaczął dość regularnie rozmawiać. Gamzee'ego dziwiło bardzo, że ludzie piszą w mało skomplikowany sposób. Nawet ilość wstawianych emotikonek ograniczają do minimum.  Porozmawiał z nim jakieś dwadzieścia minut, a pozostały mu do wyjścia czas spędził na oglądaniu różnych dziwnych filmików i przeglądaniu stron. Pod koniec zauważył coś interesującego, komunikat- 'Kanaya Maryam zmieniła status na 'w związku' z: Rose Lalonde.' Gamzee omal się nie/ zadławił herbatą gdy to przeczytał. Jeśli dobrze pamięta to 'Rose' jest u ludzi żeńskim imieniem. Jednak pal sześć orientację Kanyi! Rose to człowiek! Bądź co bądź, zielona nie jest jakoś bardzo nisko w 'hierarchii', napewno wyżej niż Karkat, ale on nawet nie jest do końca trolem.  Mało istotne.
Nadszedł czas by wreszcie wyjść z domu i zawlec się do szkoły. Wziął plecak i bluzę, założył w pośpiechu trampki, po czym wyszedł. Szedł bardzo szybko do skrzyżowania na którym zwykle spotykał się z Tavrosem. Stało się coś naprawdę żadko spotykanego- Gamzee przyszedł pierwszy. Co więcej musiał czekać jeszcze pięć minut na byka.
- Spóźniłeś się bro.
- Uznałem, że ty jak zawsze przyjdziesz nieco później.
- Sługusie zawiodłem się na tobie. Teraz pozostaje mi tylko popaść w najczarniejszą rozpacz!- zakrył twarz dłońmi i upadł na kolana zupełnie nie zważając na ewentualny ból.
- Najmocniej przepraszam księżniczko! Więcej się to nie powtórzy! A teraz proszę wstań, jeszcze zrobisz sobie dziurę w tych swoich dziwnych, klaunowych spodniach.
- Wiesz, że Kanaya ma dziewczynę?- zapytał otrzepując brud z kolan.
- Wiem. Właściwie to już od wczoraj.
- Jakim cudem?
- Zgaduję, że przespałeś cały wczorajszy dzień... Około osiemnastej zmieniła status.- powiedział ze spokojem i skręcił w lewo. Dalej szli gadając o wszystkim i za razem niczym, tak jak to zwykle bywało. Nie spieszyło im się specjalnie, mieli sporo czasu na to by zdążyć. Nie warto być zbytnio przed czasem, bo i tak jeszcze nikogo nie ma. 
Byli na miejscu pięć minut przed dzwonkiem, a pierwszym co zrobił  Gamzee było odnalezienie Kanayi i przeprowadzenie z nią bardzo krótkiej, ale jakże zawiłej rozmowy. Właściwie to nie dowiedział się niczego czego sam by się nie domyślił. Pierwsze lekcje minęły wyjątkowo szybko, a komplikacje zaczęły się na lekcji wychowania fizycznego. Koziorożec należał do grona które mimo swojego lenistwa, zawsze brały udział w lekcji. Owszem nie chciało mu się niczego robić, biegał bo musiał, grał bo mu kazano, wszystko robił bez najmnjszego entuzjazmu, a przynajmniej do chwili w której jego drużyna zaczynała przegrywać. Lubił być zwycięzcą i za wszelką cenę dążył do wygranej. A teraz... Nie może ćwiczyć i przez dwie kolejne godziny będzie się niemiłosiernie nudził siedząc na ławce.
- Tav... Jakim cudem jesteś w stanie cały czas siedzieć...?- zapytał nie do końca zdając sobie sprawę z tego co mówi Gamzee.
- Hmmm... To nie takie trudne kiedy od kilku lat nie możesz chodzić.- powowiedział wesoło Tavros.
- Nudzi mi się.
- Wiem.
- Potem jest jeszcze godzina wychowawcza, nie?
- Tak. Gdybyś w jakiś sposób zapomniał, to już za tydzień jedziemy na wycieczkę.
- Oh shit... Z kim mamy być w pokoju?
- Z Karkatem i Eridanem...
- Przecież oni się pozabijają! Kto w tak idiotyczny sposób nas dobrał?- powiedział wstając gwałtownie  na równe nogi.
- Wychowawca...
- Przecież mogli dać Karkaciątko do Solluxa i było by po problemie!
- Nie mogli.
- Co? Czemu?
- Bo nie było jak inaczej rozdzielić pokoi.
- Yhymm...- Gamzee usiadł spowrotem na miejsce i zaczął strzelac z nudów palcami.
- Przestań.
- Czemu sługusie?
- Bo to okropne.
- To poproś.- powiedział złowieszczo koziorożec i strzelił tuż przy uchu Tavrosa.
- Jesteś okropną księżniczką. Znęcasz się nad poddanymi!
- Już miałem awansować cię na rycerza, ale chyba sobie podaruję.
- O nie. Co za strata. Popadam w najczarniejszą rozpacz.- odparł bez jakichkolwiek emocji byk.
- Prawidłowo.
- Gamzee...?- zapytał nieco niepewnie Tavros.
- Co kmieciu?
- Potrzeba nam kogoś kto zagra Merkucjo w ludzkim przedstawieniu...
- Znowu próbujesz mnie zaciągnąć do tego idiotycznego kółka?
- Jak najbardziej. Teraz i tak nie robisz nic przez tą rękę.- odparł pewnie i uśmiechnął się radośnie do koziorożca.
- Kiedy macie te pseudo próby?
- Dzisiaj, tylko ten jeden dzień w tygodniu. Potem będzie tego więcej...
- No dobra, przyjdę.
- Cudownie.
Gdy tylko wyszli z klasy po ostatniej lekcji, zaczeli iść w kierunku sali konferencyjnej na drugim piętrze. Było to bardzo duże pomieszczenie, w którym ze względu na obecność sceny, odbywały się wszystkie szkolne przeglądy czy przedstawienia. 
Weszli do środka i usiedi na krzesłach ustawionych pod ścianą. Oprócz nich byli tam jeszcze tylko dwaj nieznani im chłopacy, zapewne o rok czy dwa młodsi. 
- Tav, a ty kogo grasz?- zapytał odrobinę zaciekawiony Gamzee.
- Romeo, główny bohater, przyjaciel twojej postaci.
- Aha...- odparł. Nie lubił tych ludzkich rzeczy które próbowano im wciskać. Wszystkie były dość tandetne,  no może były drobne wyjątki.
Do sali wchodziło coraz więcej osób, a na samym końcu przyszła nauczycielka o rogach przypominających nieco rogi ludzkieho jelenia.
- Cóż to moje piękne oczy widzą! Tavros czyżbyś znalazł nam Merkucjo?- spytała entuzjastycznie, spoglądając ciekawsko na Gamzee'ego.
- Tak.- odparł dumnie.
- Wspaniale! Wreszcie będzie można wszystko zrobić jak należy! Zaczynamy...

3 komentarze:

  1. No to zaczynamy pisać komentarz! Tylko jak by tu zacząć...? A tak! XD Musze najpierw przestać się śmiać.
    .
    .
    .
    Czytając rozdział miałam cały czas wielki uśmiech na twarzy xD A to dlatego że jestem z charakteru bardzo podobna do Gamzee i czułam się tak jakbym, czytała jeden z dni mojego pieprzonego istnienia i tak mam przyjaciółkę która jest jak Tavros ;w; Rozdział znacznie bardziej mi się podobał niż poprzedni. Był znacznie dłuższy i mam wrażenie że staranniej napisany ^^ Ciesze się także że dotrzymujesz słowa i w sobote dodałaś rozdział oby tak dalej! Lenistwo i brak weny to najwięksi wrogowie pisarza... Wiem coś o tym :,D Ale trzymam za ciebie kciuki ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak ;> zgadzam się z tobą Naoki, rozdział był bardzo zabawny ;p najbardziej rozśmieszyło mnie to jak
    Gamzee strzelał palcami do Tavrosa tak jak ty do mnie i ja tego bardzo nie lubię ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będe teraz pamiętać aby częściej strzelać przy tobie palcami XD

      Usuń